Siedzę na huśtawce.Rozmyślam o życiu .Jakby było gdyby oni teraz tu byli ? Czemu ten cholerny samochód musiał właśnie wtedy nadjechać ? Z rozmyślań wyrywa mnie dżwięk telefonu.Patrzę na ekran . To trener.Uśmiecham się lekko po czym odbieram.
-Tak słucham?-mówię z uśmiechem na twarzy.
-Kasiu chciałem Cię tylko poinformować ,że masz się jutro wstawić na trening o 11. A resztę ustalimy po treningu ok ? -pyta .
-Tak jest trenerze jutro punkt 11 na hali. Ale naprawdę to muszę być ja co ja takiego zrobiłam ? -pytam już trochę przytłoczona.
-Tak sama sobie na to zapracowałaś swoim zachowaniem.Wiesz twarz Karoliny niezby pięknie potem wyglądałam.-mówi lekko zdenerwowany.
-A czy to ja kazałam jej zabrać ręce? Skoczyć do bloku?-już słychać w moim głosie ironię.
-Ale dobrze wiesz jaką zawodniczką jest Karolina ,jest dużo słabsza od Ciebie a Ty się poprostu na niej wyżyszasz.- zaczął mnie pouczać.
-Dobra może trochę przesadziłam.-przyznaję mu rację.
-A właśnie Kasiu jutro trening z reprezentacją .Masz być punktualnie o 11.Musze kończyć dobranoc.-nagle się rozłączył.
-Alee jak to ? Halo? Dobranoc.-mówię zrezygnowana i odkładam telefon.
Wpatruję się w niebo .Jest piękne.Tysiące gwiazd znajduje się nad moją głową .Wzdycham lekko i kieruję się w stronę łazienki ,biorę prysznic i wskakuję do hotelowego łóżeczka .Przyrywam się kocem
-To trzeba iść spać bo czeka mnie jutro ciężki dzień .-mówię sama do siebie.
Po dziesięciu minutach odpływam do krainy Morfeusza...
I jak wam się podoba prolog ? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz